"
...zawsze chciałam wiedzieć, dlaczego ludzie
zabijają. Teraz już wiem, że to najpierw ich "zamordowano".
- Barbara Rosiek "Byłam schizofreniczką"
- Barbara Rosiek "Byłam schizofreniczką"
Okno w pokoju Mai jest wybite, a wszędzie
dookoła leżą odłamki szkła. Pośród rozbitej szyby leży zakrwawiony nóż z
przywiązaną do niego kartką. Głośno przełykam ślinę i podnoszę broń. Odczepiam
karteczkę. Aby ujrzeć tekst zawarty w środku, muszę ją rozłożyć, lecz mdli mnie
na widok szkarłatu plamiącego prawie cały zwitek papieru. Wiele razy w życiu
widziałam krew, ale nigdy aż tak nie bałam się tego czerwonego koloru,
niesamowicie dobrze znanego mojej pamięci.
Czyjeś ręce wyjmują mi kartkę z rąk, a ja
stoję jak sparaliżowana i patrzę na swoje dłonie. Są czerwone. Są całe
czerwone. Po nadgarstkach spływa mi rubinowa ciecz, kapiąc na ziemię i
wsiąkając w jasny dywan. W moich dłoniach wciąż tkwi nóż cały zabarwiony krwią,
który jeszcze bardziej brudzi moje ręce.
Z mojego gardła wydobywa się wysoki krzyk, a
śliska od cieczy broń upada na podłogę, w sam środek plam. Odskakuję do tyłu i
czuję jak ktoś łapie mnie za ramiona. Moja pierś szybko unosi się i opada, a
ręce drżą. Zauważam, że nie ma na nich, nawet w połowie tyle krwi, ile było
przed chwilą.
Wydawało
mi się. To wszystko moja wyobraźnia.
- Wszystko dobrze, mia bella – uspokaja mnie Fabio. – To nie twoja krew. Wszystko
dobrze.
Omal nie wybucham śmiechem. Doskonale wiem, że
to nie moja krew. Nie ma pojęcia dlaczego tak zareagowałam.
Zamykam powieki i obrazy zalewają moją głowę.
Człowiek błagający o litość. Nóż. Ludzie biegający dookoła. Alarm nieprzyjemnie
drażniący słuch i migające światła. Wszystko to przygniata mnie swoim ciężarem i
znika prawie w tym samym momencie, kiedy się pojawia. Nagle wszystko zwalnia, a
ja widzę tego samego człowieka, wpadającego na ścianę i rozpaczliwie proszącego
o łaskę. Nie ma dokąd uciec. Przed sobą widzę dłonie o smukłych, długich
palcach wprawnie trzymających nóż. Zbliżają się coraz bardziej, a gdy po twarzy
mężczyzny zaczynają płynąć łzy, napastnik szybkim ruchem wbija nóż w brzuch
nieznajomego, aż po samą rękojeść. Przekręca ostrze, aby upewnić się, że
mężczyzna nie żyje, po czym brutalnie je wyszarpuje. Ofiara upada, w kałużę
swojej własnej krwi.
Otwieram oczy.
I ja też upadam.
- Mia
bella! – Krzyczy chłopak i rzuca się ku mojemu skulonemu na dywanie ciału.
Cała się trzęsę, a moje zęby nieznośnie
szczękają. Morderca morderca morderca.
- Mer! – potrząsa mną.
Gwałtownie nabieram powietrza i podrywam się
na nogi. Udaje mi się zrobić tylko kilka kroków i znów przewracam się do tyłu.
Fabio podchodzi do mnie, aby mi pomóc, a ja
odsuwam się pod samą ścianę.
- Odejdź – chrypię.
Chłopak zatrzymuje się w pół kroku i spogląda
na mnie.
- Mer…
- Odejdź – powtarzam pewniej. Zapomniałam już
jak melodyjny i dziewczęcy jest mój głos. Brzmiał bardziej, jakbym była
przestraszona niż jakbym mu groziła.
Mimo wszystko Fabio przybliża się jeszcze
bardziej.
- Nie podchodź do mnie! – krzyczę, ale on
nadal mnie ignoruje i zamiast tego bierze mnie w ramiona. – Puść mnie! –
szamoczę się w jego objęciach, ale po chwili się poddaję, czując, że on mnie
nie puści. – Nie dotykaj mnie, proszę – szepczę.
Przez chwilę stoimy w ciszy, a ja zauważam, że
Maia przygląda nam się z zainteresowaniem.
- Boże, jest taki piękny – mamrocze Fabio w
moje włosy.
- C… Co? – dziwię się. On musi dalej mnie
przytulać mnie puścić. Nie chcę, aby obejmował mnie za morderstwo; za takie
rzeczy nie dostaje się nagród.
Chłopak wzdycha głośno i zakręca sobie kosmyk
moich włosów wokół palca.
- Twój głos – odpowiada z rozmarzeniem,
patrząc na moje usta. – Jest cudowny.
Wybucham zduszonym śmiechem, rozbawiona
niedorzecznością całej sytuacji.
- Co? – pyta, Fabio, powstrzymując uśmiech.
Kręcę głową i próbuję przestać się głupkowato
uśmiechać. Nie wychodzi mi to, ponieważ udało mi się coś powiedzieć, mimo
wszystkich ich złudnych zapewnień,
dalej mogę mówić.
Przypominam sobie, kiedy pochylali się nade
mną i mówili, a blade światło z pojedynczej żarówki na suficie zmuszało moje
oczy do zamknięcia, abym nie widziała ich twarzy. Pamiętam, jak zapewniali, że
mowa już nigdy nie będzie mi potrzebna, kiedy trafię do świata zmarłych. W tym
samym momencie otworzyłam lekko oczy i przede mną błysnęło srebrne ostrze
jakiegoś narzędzia. Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk…
Otrząsam się z niemiłych wspomnień i od razu
poważnieję. Spoglądam na zamyśloną minę chłopaka, bawiącego się zakrwawionym
zwitkiem papieru. Wysuwam się z jego objęć.
- Kartka – mówię.
Fabio błyskawicznie rozkłada papier i przez
chwilę przygląda się wyrazom. Marszczy brwi, koncentrując się na nabazgranych
tam wyrazach.
- Co jest tam napisane? – Maia piszczy z
przejęciem.
Chłopak wzdycha. Otwiera usta, jakby chciał
coś powiedzieć, ale po chwili kręci głową i podaje wiadomość mi.
- "Wiemy, że tu jesteście, Wybrańcy. Nie
ukryjecie się przed nami." – czytam z lekkim wahaniem. – Co to oznacza? –
rozglądam się po moich towarzyszach.
- Nie mam zielonego pojęcia. – Maja splata
ręce na piersi, mówiąc obojętnym tonem. – Ale pomysł z nożem był bardzo
oryginalny – uśmiecha się. – Nie wiem tylko, czy przewidzieli twoją reakcję,
czy po prostu im się poszczęściło.
Posyłam jej mordercze spojrzenie, ale ona mnie
ignoruje.
- No i wiemy, że musimy się stąd wynosić w
cholerę – podsumowuje dziewczynka, a ja unoszę brwi, gdy przeklina. – Nie patrz
tak na mnie, tylko się skup – karci mnie.
Przewracam oczami i rzucam spojrzenie na
zamyślonego Fabio. Ciekawi mnie o czym tak duma.
- Dziwi mnie ich lekkomyślność – wyznaję.-
Gdyby naprawdę mocno im na nas zależało, nie mówiliby nam, że idą. To nie
miałoby sensu. – Marszczę brwi, gdy dociera do mnie absurdalność sytuacji.
- Masz rację – odzywa się chłopak. – Ale co
jeśli oni zrobili to, żeby nas nastraszyć, a w rzeczywistości liczą na to, że
nas stąd wykurzą?
Ups, o tym
nie pomyślałam.
Krążę nerwowo po pokoju, zastanawiając się, co
moglibyśmy zrobić.
Jeśli
Łowcy rzeczywiście czekają na zewnątrz, to nie ma znaczenia, czy wyjdziemy
czy nie. Równie dobrze mogą nas dopaść w środku, jak i na zewnątrz. Ale jeśli
ich tu nie ma i mają zamiar przyjść tu kiedy indziej, to ucieczka wydaje się
lepszym pomysłem niż czekanie na jakiś cud. A poza tym wydaje się
najbezpieczniejsza.
Przystaję i widzę, że przyjaciele gapią się na
mnie, jakbym to ja miała rozstrzygnąć, co zrobimy. Spuszczam wzrok, nerwowo
skubiąc skrawek t-shirtu.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać – mówię cicho. –
Mieszkam tu od trzech lat i zdążyłam pokochać to miejsce. Jest dla mnie domem.
– Unoszę oczy, obserwując ich reakcję. Stoją, przyglądając mi się z napięciem i
współczuciem, a Fabio nerwowo przygryza wargę. – Ale musimy uciekać. Nie możemy
tu zostać, tylko ze względu na moje głupie przywiązanie.
Maia przewraca oczami, ale kiwa głową. Fabio
podchodzi do mnie i przyjacielsko obejmuje ramieniem.
- Cieszę się, że się dla nas poświęcasz –
szepcze mi do ucha, a robię zirytowaną minę. Nie mam zamiaru się dla niego
poświęcać, po prostu ratuję własny tyłek. – To kiedy się wyprowadzamy? – pyta
głośniej.
- Teraz.
Dziesięciolatka szeroko otwiera oczy, lecz nic
nie mówi. Bierze do ręki swojego misia, którego jej podarowałam i staje gotowa
przy drzwiach. Posyłam jej ciepły uśmiech.
- W sumie tylko ty musisz się spakować. –
Chłopak zarzuca na ramię worek marynarski i uśmiecha się szeroko. Ma rację.
Tylko ja nie jestem gotowa.
Szybkim krokiem wchodzę do pokoju i wrzucam do
plecaka kilka najważniejszych rzeczy – mój notatnik, długopis, jakieś ubrania.
Po chwili namysłu dorzucam do tego wszystkiego wisiorek, który dostałam od
przyjaciółki, zanim zabrali ją, tak samo jak mnie później.
Przesuwam palcem bo miedzianym ptaku z
rozłożonymi skrzydłami, jakby ktoś uwiecznił go na tej błyskotce, spoglądając
na niebo i zatrzymując go w locie na wieczność. Każda jego część wydaje się tak
delikatna i krucha, jakby miała się rozpaść w mojej dłoni. Cienki łańcuszek
przelatuje mi przez palce, kiedy lekko poruszam ręką. Zawsze kiedy jest mi
smutno, wyjmuję ten wisiorek i przyglądam się tak długo aż mi przejdzie; nie
wiem co bym bez niego zrobiła. Nie mogę go tu zostawić.
Ostatni raz rozglądam się po pokoju i kiedy go
przeszukuję, moje oczy natrafiają na zeszyt Fabio. Musiał go tu zostawić, po
naszej ostatniej rozmowie, brutalnie przerwanej przez Maię. Uśmiecham się pod
nosem i podnoszę go z podłogi, wychodząc z pomieszczenia. Jeszcze nam się
przyda.
Rzucam mojemu mieszkaniu ostatnie spojrzenie
przez ramię, po czym zamykam drzwi, bezgłośnie szepcząc słowa pożegnania.
Naprawdę będę za nim tęsknić. Biorę głęboki wdech. Czas, aby ponownie zacząć
uciekać.
------------------------------------------------
Wiem, trochę mnie poniosło w tym rozdziale i przez to Mer wyszła na całkowitą psychopatkę :') Ale spójrzcie na to z innej strony... Mercedes wreszcie zaczęła mówić!
Początkowo chciałam spełnić Wasze marzenia i jej pierwsze słowa miały być słowami "Kocham cię" skierowanymi do Fabio, ale potem tak jakoś wyszło, że zaczęła gadać tutaj XD
Chociaż może jeszcze spełnię Wasze marzenia o big love z Fabio...
Początkowo chciałam spełnić Wasze marzenia i jej pierwsze słowa miały być słowami "Kocham cię" skierowanymi do Fabio, ale potem tak jakoś wyszło, że zaczęła gadać tutaj XD
Chociaż może jeszcze spełnię Wasze marzenia o big love z Fabio...
Ups... spoiler? XD
Czekam na Wasze komentarze i naprawdę dziękuję za te pod poprzednim postem :* Jesteście cudowni i nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Wy <3
PS Założyłam twittera (wreszcie ^^) Tam też możecie się ze mna kontaktować lub mnie obserwować ;) Za każdą obserwację się odwdzięczam <3 >>>>>> @Snoopyjul
PS#2 Zaczęłam pisać moje ff o Ashtonie Irwinie na wattpadzie :3 >>>>> Headscarf love || A. Irwin
A oprócz tego zaczęłam, również na wattpadzie, nowe opowiadanie fantasy, tym razem (moje pierwsze) w narracji trzecioosobowej ^^ >>>>> The lethal love
A oprócz tego zaczęłam, również na wattpadzie, nowe opowiadanie fantasy, tym razem (moje pierwsze) w narracji trzecioosobowej ^^ >>>>> The lethal love
Mam nadzieję, że zajrzycie na oba :*
Kocham Was, wiecie o tym ? <3 <3 <3