czwartek, 29 stycznia 2015

{3} Proszę cię, nie płacz



Rozdział 3
Proszę cię, nie płacz

"- Płakałeś?
- R o n i ł e m łzy. Nie płakałem."
- Gayle Forman "Zostań, jeśli kochasz"

Powoli wysuwam stopy z pod kołdry i uderza mnie przeraźliwe zimno, więc błyskawicznie je cofam. Kompletnie zapomniałam, że jednym z powodów dla których wybrałam pokój, w którym aktualnie mieszkałam, było to, że jakimś cudem działało tam ogrzewanie. Ponownie podejmuję próbę wstania, ryzykując szokiem termicznym, ale raczej mało mnie to obchodzi. Szybkim ruchem zrywam materiał i wstaję zanim mi się odwidzi. Otrząsam się lekko, aby do moich kończyn napłynęła krew, dzięki czemu z powrotem będę mogła funkcjonować. Po kilku sekundach wychodzę z pokoju i rozglądam się.
Prawdopodobnie jest środek nocy, na co wskazują panujące w budynku ciemności, ale nie miałam odwagi wyjść wcześniej, żeby stawić czoło chłopakowi lub, co gorsza, samotności. Pewnym siebie krokiem (na tyle ile to możliwe na boso, w samych dżinsach i t-shircie) ruszam przez korytarz na próżno szukając drzwi jadalni, które podpowiedziałyby mi, którędy pójść dalej. Przeklinam się za to, że przez te trzy lata byłam tak tchórzliwa i leniwa, że nawet nie pomyślałam o tym, aby dokładniej zwiedzić hotel, właśnie na taki wypadek.
Po kilkunastu minutach włóczenia się po ciemnych schodach i korytarzach, siadam zrezygnowana pod ścianą. Wsuwam palce pomiędzy moje czarne kosmyki i zamykam oczy. Jest mi zimno, głupio, za to że zgubiłam się we własnym "domu", a do tego koszmarnie boję się ciemności. Jestem ciekawa, jak musiałabym wyglądać teraz w oczach Fabio.
- Mer!
Podskakuję kiedy głośny krzyk rozrywa otaczającą mnie ciszę. Patrzę zaskoczona w stronę źródła głosu, ale wokół jest tak ciemno, że ledwo widzę własną dłoń. Przecież to niemożliwe, żeby on tu został i do tego mnie szukał.
- Mer! Jesteś tu?! – ponownie rozlega się jego głos. A jednak.
Zrywam się na nogi i kieruję, jak mi się wydaje, w stronę chłopaka.
- Mer! Przepraszam! – jego krzyki są coraz głośniejsze, a ja właśnie w tej chwili uświadamiam sobie, że nie mam jak mu odpowiedzieć i prawdopodobnie mnie minie. W oczach zbierają mi się łzy, a z mojego gardła wydobywa się szloch, którego nie słyszałam równie długo jak i śmiechu.
I wtedy zdaję sobie sprawę, że przecież on mnie usłyszy. Usłyszy mój szloch. Zaczynają się ze mnie wydobywać coraz to głośniejsze jęki, a z oczu płyną mi coraz większe – i naprawdę szczere – łzy. Cały czas myślę, że on mógł gdzieś pójść i wcale mnie nie usłyszy, a ja przesiedzę tu całą noc, aż się przeziębię.
- Mercedes? – jego spanikowany i zatroskany głos jest tuż przy mnie, najwyżej kilka metrów dalej. Tym razem wydobywa się ze mnie szloch szczęścia. Jest tutaj, nie odszedł.
Wybucham obłąkańczym śmiechem i słyszę jęk zachwytu tuż przy moim uchu.
- Proszę cię, nie płacz – w jego głosie jest wyraźne błaganie więc wycieram policzki. - Znalazłem cię – szepcze i obejmuje opiekuńczo, tak jak powinien zrobić rodzic, kiedy jego dziecko potrzebuje pocieszenia. – Myślałem, że uciekłaś. – Wyznaje. – Chciałem cię iść szukać na tym zimnie, ale stwierdziłem, że to bezsensu jeśli nie poszukam cię tu. – Czuję jak jego pierś trzęsie się od śmiechu. – I znalazłem.
Kręcę głową z niedowierzaniem i odsuwam się od niego. Nerwowo rozglądam się po korytarzu, marszcząc brwi. Jak ja nie cierpię takich sytuacji – próbuję być pewna siebie, ale w rzeczywistości jestem zagubiona i nie dam sobie rady bez jego pomocy. Przygryzam wargę i rzucam Fabio krótkie spojrzenie. Jak bardzo chciałabym się teraz odezwać.
- Zgubiłaś się, co? – jego zęby błyskają bielą w otaczającej nas ciemności, a na mojej twarzy pojawia się grymas. Doskonale wiem, że się zgubiłam i nie musi mi tego wypominać. – Proszę za mną, mio caro – uśmiecha się do mnie zalotnie, podając mi ramię. Rzucam mu pytające spojrzenie, bo ten obcy język brzmi w jego ustach niesamowicie naturalnie. – Jestem Włochem – tłumaczy. – "Mio caro" to znaczy moja droga.
Patrzę na niego, mrużąc oczy, po czym wzruszam ramionami. Teraz już wiem, skąd ma to "egzotyczne" imię. Biorę go pod ramię, widząc, że nie ma zamiaru go opuścić i pozwalam mu się prowadzić.

***

Spoglądam na nasze złączone ramiona i przez chwilę dziwi mnie jak ufna jest ta zamknięta w sobie dziewczyna. Z drugiej strony, nie przeszkadza mi jej małomówność, ponieważ wreszcie, po czterech latach włóczenia się po ulicy, znalazłem miejsce, w którym mógłbym mieszkać, nie będąc przy tym sam. Czasami sam zastanawiam się, dlaczego nie zwariowałem ani dlaczego wciąż jestem pogodny. To naprawdę potrafi być wkurzające.
Nagle ktoś ciągnie mnie za rękaw, a ja dopiero po kilku sekundach orientuję się, że to Mer. Nadal nie przyzwyczaiłem się do towarzystwa. Patrzę w jej duże szare oczy, z których można tak wiele wyczytać. Może i się nie odzywa, ale mimo to jej oczy są jak otwarta księga, z której mogę wyłowić każde niewypowiedziane słowo. Teraz w jej źrenicach czai się pytanie.
- Zaraz dojdziemy – szepczę, bo mam dziwne przeczucie, iż nie powinienem niszczyć tej otulającej nas ciszy. Mer kiwa głową i z powrotem kieruje wzrok przed siebie.
Żałuję, że byłem takim idiotą i ją pocałowałem. Może wtedy by nie uciekła i nadal się ze mną porozumiewała. I wciąż mógłbym usłyszeć jej śmiech.
Wzdycham głośno, kiedy wokół nas rozlega się okropny trzask zamykanych drzwi. Oboje rzucamy się w kierunku wyjścia, sprawdzając co się dzieje, ale za nim tam docieramy, wpada na nas jakaś niewielka postać i uderza głową w mój brzuch. Z gardła - jak już zdążyłem zauważyć - małej dziewczynki wydobywa się cichy pisk. Szybko zakrywam jej jedną ręką buzię, a drugą obejmuję przyciągam do siebie Mer i dziewczynkę. Mam dziwne przeczucie, że ta mała ucieka przed Łowcami.
- Ćśśś – nakazuję i dziewczyna natychmiast milknie.
Ponownie rozlega się głuchy trzask otwieranych drzwi i słyszymy jakieś wrzaski. Czuję jak mała wstrzymuje powietrze, więc mocniej ją obejmuję. Nagle wrzaski cichną, a po holu roznosi się echo zamykanych drzwi. Jeszcze chwilę stoimy w bezruchu, a potem, jak na zawołanie, wszyscy wypuszczamy powietrze.
- Puszczaj mnie, zboczeńcu! – piskliwy głos dziewczynki odbija się echem od pustych ścian. Wypuszczam małą z objęć i kucam, nasze oczy znajdują się teraz na tej samej wysokości.
- Spokojnie, principessa – mówię. Czasami, nawet nie zdaję sobie sprawy, że wplatam włoski do swoich wypowiedzi. Tym razem też dopiero po chwili, zrozumiałem, że powiedziałem do niej księżniczko, nie po angielsku, ale po włosku.
Księżniczka patrzy na mnie nieufnie, a po chwili przenosi wzrok na Mer, która uśmiecha się do niej łagodnie. Ma piękny uśmiech, ale była tak odosobniona, że chyba nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Kim jesteście? – pyta dziewczynka spokojniej.
- Jestem Fabio – przedstawiam się i spoglądam z ukosa na Mercedes. – A to jest Mer. A ty?
Dziewczynka kiwa głową, ale nadal waha się, czy może nam ufać.
- Maia – wydusza z siebie w końcu. – Jestem Maia – powtarza tym razem pewniej, jakby utwierdzała się w przekonaniu, że tak ma na imię.
- A więc co tu robisz, Maiu?
Splata ręce na piersi i patrzy na mnie buntowniczo. Wygląda zabawnie, kiedy robi taką minę, kontrastującą z jej jasnymi blond włosami i brązowymi oczami.
- Mam dziesięć lat – odzywa się. – Naprawdę nie musisz się do mnie zwracać jak do małego dziecka. – W jej głosie pobrzmiewa prawdziwa uraza.
Uśmiecham się do niej. Już zapomniałem jakie przekonanie mają o sobie dzieci, a tym bardziej takie, które są zdane na siebie.
- Oczywiście, jesteś już prawie dorosła. Przepraszam, principessa.
- Co to znaczy? – pyta z błyskiem w oczach. – To… prin… coś tam?
- Principessa? – dziwię się, a ona kiwa głową. – Księżniczko. "Przepraszam, księżniczko."
Maia wydaje się zadowolona z takiej odpowiedzi, bo pierwszy raz dostrzegam na jej twarzy cień uśmiechu.
- Co… – patrzy to na mnie, to na Mer – wy tutaj robicie?
- Mieszkamy – odpowiadam. – Ukrywamy się. A z tego co widzę, ty też musisz się ukrywać, prawda?
Potwierdza szybkim i nieśmiałym skinięciem. Wstaję z uśmiechem na twarzy, otrzepuję spodnie i jedną rękę podaję Mer, która od razu kurczowo łapie się mnie, jak koła ratunkowego, a drugą Mai, której niewielka dłoń niechętnie wsuwa się w moją.
- Chodź, wybierzesz sobie pokój – rzucam w kierunku dziewczynki, a na jej twarzy pojawia się prawdziwy szczery uśmiech, jakiego od dawna nie widziałem u nikogo oprócz siebie. Tym razem naprawdę nie jestem sam. 

------------------------------------------------------

Niestety dość krótki rozdział, ale nie chciałam za bardzo mieszać :/ Obiecuję, że kolejne będą dłuższe :*

6 komentarzy:

  1. Nadal nie zmieniam zdania: opowiadanie jest bardzo fajne. :) Szkoda tylko, że rzadko wrzucasz rozdziały... Jestem ciekawa, co wspólnego ma Maia z całą historią. ^^
    Pozdrawiam,
    !Ala!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, przeczytałam ten rozdział z zapartym tchem! Nie mogłam się go doczekać ale w końcu skróciłaś moją mękę ;) Jestem bardzo ciekawa jakie będą dalsze losy Twoich bohaterów. I o co chodzi z Maią? Czy też jest Wybrańcem? Kto i dlaczego ją gonił?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mialem wpaść tutaj wcześniej, ale jakoś zapomniałem :_: Przeczytam, skomentuje jeszdze dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, okay ;) Czekam na Twój komentarz :* Mam nadzieję, że się spodoba :D

      Usuń
  4. Hej!
    Podoba mi się Twoje opowiadanie, lubię takie historie :D I masz bardzo fajny styl pisania, też bym tak chciała ;)
    Zapraszam do mnie jeśli chcesz:
    http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/
    Ona i on. Mają po 17 lat. Są Wtajemniczeni. Muszą działać razem. Tylko tak mogą uratować ten świat przed samozagładą. Ale czy się spotkają? Jak trafią na siebie? I czy zechcą ze sobą współpracować? On może czytać w myślach i przekazywać jej informacje o niewłaściwych decyzjach, podjętych przez ludzi z jego otocznia, a ona może te decyzje zmieniać. Jednak mogą się porozumiewać tylko w dosyć nietypowy sposób. Jaki? Dowiecie się jak będziecie uważnie czytać :) Czy uda im się zapobiec końcowi...?
    Pozdrawiam,
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  5. w końcu wiemy coś o Fabio! Faktycznie w swoim zachpowaniu ma coś z włocha. Ciekawe jak w tej bezpiecznej przystani, która stworzyła dla siebie Mer odnajdzie się Mai?
    dodaję cię do moich blogów na profilu!:)

    w wolnej chwili wpadnij do mnie: http://dreaming-fangirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń